Kolejny
dzień, który można zaliczyć do upalnych. Słońce górowało na niebie, a wiatru w
Londynie ludzie już na pewno dzisiaj nie poczują, jak uderza o ich
ciało. Londyńczycy chodzili w krótkich bluzkach i spodenkach, albo
przewiewnych sukienkach, a dzieci biegały po podwórkach na samych majtkach.
Dochodziło do drugiej po południu, kiedy jedyna Lucy obudziła się z całej
czwórki, towarzyszącej jej gromadzie.
Ruszyła do kuchni Andrew'a, wyjęła niezdarnie jedną szklankę,
obijając nią o wszystkie inne. Nalała sobie wody truskawkowej.
Truskawki lubiła tylko w formie wody, ponieważ jest na nie uczulona.
- Cześć. - Chwiejnym krokiem Wiewiórka przyłączyła się do niej,
usiadła na jednym z krzesełek ustawionych przy wysokim blacie,
ziewnęła i podparła dłońmi głowę. - Zamawiam łazienkę jak pójdziemy do domu. -
Wspomniała od razu.
- Ta... a ja zrobię śniadanie. - Uśmiechnęła się sztucznie.
- Widzisz, jesteśmy już umówione. - Wymusiła uśmiech, zbyt
zmęczona.
Obydwie nie lubiły jak ktoś do nich mówił z rana. Mogły
go wtedy zeżreć wzrokiem.
- Elizabeth!
- Brunetka wrzasnęła, stojąc przy kuchence, wyłączając już ją.
- Już! Tylko ubiorę się! - Odkrzyknęła, właśnie wsuwając na siebie
letnią sukienkę w czarno-czerwoną kratkę. - Już prawię, no nie! - Zdenerwowała
się, nie mogąc dosięgnąć do niepotrzebnego zamka na plecach. - Zapniesz? -
Spytała kuzynkę, podchodząc do niej.
- Dawaj to. - Zaśmiała się, wypowiadając te słowa. Złapała suwak i
udawała, że się z nim siłuje. - Przytyłaś, nie chce się dopiąć. - Zaśmiała się
jeszcze głośniej, klepiąc Wiewiórkę w pośladki.
- Ej! Ostatnio przytyłam, ale to tylko dlatego, że przestałam
biegać. - Tłumaczyła się, pijąc sok pomarańczowy.
-Biegałaś?! - Spytała zdziwiona.
- Tak. - Wystawiła jej język, kiedy Lucy zapięła już jej zamek.
- Łał. - Podeszła do niej, nachyliła się nad nią tak, aby powąchać
jej szyję, chodź była niższa o jakieś siedem centymetrów. - Mydło kakaowe? -
Zapytała zdziwiona z przyjemności zapachu.
- Yhym... - Uśmiechnęła się szeroko. - Kupiłam je ostatnio, ładnie
pachnie, nie?
- I to bardzo, za raz idę się myć, w kakaowym mydle. - Zrobiła
piruet, wymachnęła biodrami i stanęła na przeciwko kuchenki, aby nałożyć późne
śniadanie, bardzo późne, wręcz obiad, na talerz.
- Jajecznica? - Osiemnastolatka spytała z niesmakiem - Z bekonem...
wiesz, że nie lubię. - Elizabeth zrobiła smutną minkę.
- Mam dla Ciebie płatki czekoladowe, z gorącym mlekiem, kochanie.
- Pogłaskała ją po ramieniu.
- Dziękuję, skarbie. - Zaśmiała się, patrząc jej prosto w oczy,
lekko głaskając jej policzek.
Obydwie wybuchły nieopanowanym śmiechem.
- Siadaj za raz Ci dam śniadanko.
Elizabeth posłusznie ruszyła, aby usiąść, a w drodze Lucy wręczyła
jej kopa w tyłek.
- Ał! Za co to?! - Oburzona, pocierała obolałą pupę.
- A tak. Masz ją za piękną. - Wysłała jej buziaka, a ta udała, że
go łapie.
Często się tak bawiły,
zawsze kończyło się to na obolałych pośladkach i innych części ciała.
2 lata wcześniej.
- Aaa... ! - Obydwie krzyczały, to na zmianę.
Wraz z kuzynką Elizabeth Agnes były na koncercie jednego z
zespołów w mieście koło miejscowości, w której mieszka blondynka.
- Ten gitarzysta jest boski! - Lucy krzyknęła, tak, aby kuzynka,
która stała za nią mogła ją usłyszeć.
- Mówiłaś mi już to! I masz nawet jego zdjęcie, które Ci zrobiłam!
- Zaśmiała się Elizabeth.
Lucy wyciągnęła rękę do tyłu i złapała kuzynkę za pośladek. Ona to
zauważyła, uśmiechnęła się złowieszczo i pogroziła jej palcem.
- Daj telefon, nagram! - Blondynka powiedziała do brunetki.
- Trzymaj! - Podała jej go, skacząc kiedy zespół grał jeden z
swoich największych hitów.
- "Paradise, tou want at night, just
like me [...]- Wokalista wyśpiewał, a tłum jeszcze bardziej zaczął skakać.
Elizabeth oddała telefon Lucy, potajemnie złapała ją za pośladek,
skacząc. natychmiast odwróciła się w drugą stronę, wrzeszcząc i machając do
siódemki chłopaków na scenie.
- Głupi jesteś?! - Oburzona Lucy warknęła, odwracając się do tyłu,
gdzie stało kilku chłopaków i zaczęła osądzać jednego z nich.
- Ja? - spytał zdziwiony.
- Debil. -
Stukała palcem w czoło, pokazując mu jaki jest głupi.
- Ale co ja
zrobiłem? - Przestraszony, podrapał się po głowie.
- Wariat. - Lucy spojrzała się na, śmiejącą się Elizabeth, która
waliła się dłonią w czoło ze śmiechu. Zrozumiała, że to ona zrobiła.
- Oj.. przepraszam. - Zwróciła się do zakłopotanego
chłopaka, przepraszając go. - Głupia. - walnęła kuzynkę w ramię.
Teraźniejszość
- Mniam. - Elizabeth zaczęła mlaskać, chodź sama tego bardzo nie
lubiła, robiła to, aby wyrazić przyjemność smaku. - Mniam. - Powtórzyła, jedząc
ostatnią łyżeczkę "śniadania". - Dziękuję. - Odstawiła brudną
miseczkę do zlewu i rzuciła się na kanapę.
- Nie ma za co, grubasie. - Lucy powiedziała z sarkazmem, śmiejąc
się.
Podoba , podoba i jeszcze raz podoba.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za tą dużą dawkę weny w Tobie.
Też tak chcę ! :P
No i kiedy w końcu pojawi się któryś z 1D >? !
Czekam i czekam ... ale wiem , że warto.
Życzę Ci duużo weny ! ; *
Znowu genialny ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;D
Marzena.
Haha. To z koncertu.
OdpowiedzUsuńSerio ?! Musiałaś to wykorzystać ?!
Rzeczywiście z Ciebie wariatka. Buraka wtedy przez Ciebie puściłam, kretynko ! XD
Ale nigdy tego nie zapomnę.
Rozdział jest cudowny, duża dawka humoru !
Uwielbiam to.
Dodawaj szybko kolejny ;)
Hah , jak mi to opowiadałyście , mogłam sobie to tylko wyobrazić .
OdpowiedzUsuńHahahahha .
Lucy , kucharką ?
Coś nowego .
Chociaż , raz poczęstowała mnie swoimi babeczkami . Dobra , mniam .
Mydło kakaowe . ; D
Mniam .
I znowu pełno humoru !
I co 14 ? Wstać!? Paranoja .
No , kiedy Elizabeth znajdzie swoją torbę ?!
No ja chcę dalej .!
Więcej , i więcej !
O tak !
Miałam się dzisiaj zdenerwować że nie dodasz. A tu , puf i rozdział .
Czytasz mi w myślach . Przestraszyłaś się moich myśli , nie ?! Hę ?! ;D
Dziwna jestem . Ale to już wiesz .
Czekam na kolejny .
Jak zawsze zresztą .
I znowu rozkaz , Jutro !
Widzisz , te rozkazy działają ;D
Twoja Anonimowa ; **
Super rozdział.Czekam na następny i życzę ci dużo weny!! ;(
OdpowiedzUsuńNatka^^