-Można? - Wiewiórka delikatnie zapukała do drzwi, patrząc na kuzynkę.
-Wejdź. - uśmiechnęła się lekko, przesuwając się na kanapę, aby Elizabeth mogła koło niej usiąść.
Osiemnastolatka usiadła na fotelu. Siedziały w ciszy, słysząc tylko ciche granie muzyki, którą obydwie uwielbiały.
-Co się stało? - Elizabeth zapytała wreszcie.
Jest wiele osób, które są zamknięte w sobie i we dwie należały do tej gromady. Czasem mówiły sobie o najskrytszych tematach, ale to nie zdarzało się często i właśnie teraz nadszedł ten moment.
Lucy poprawiła nerwowo pierścionek, wpatrując się w niego.
-Nic się nie klei. - stwierdziła, marszcząc brwi z namysłu.
Siostra cioteczna nie miała zamiaru jej przerywać, bo wiedziała, że nic nie zdziała w jej przypadku.
-On ma dziewczynę, a mówił do mnie takim sposobem, jakby chciał mnie zeżreć. - uśmiechnęła się lekko, ale za na jej twarzy rysował się tylko ból. - A jego oczy płonęły pożądaniem. - powiedziała cicho, prawie niedosłyszalnie dla towarzyszki.
-W książce tak było?
-Nie ośle! - krzyknęła na nią zdenerwowana Lucy.
-Zayn? - spytała szybko Elizabeth, nie mogąc się powstrzymać, przed zadaniem tego pytania. - Zayn tak na Ciebie patrzył? - usiadła koło niej, łapiąc ją za dłoń.
Uśmiechnęła się słysząc jego imię, spotkała go dwa razy w swoim życiu, a czuje się jak jakaś wariatka pragnąca tego chłopaka... czuje się jak psychofanka, która w każdej chwili mogłaby rzucić się na niego.
-Tak, Zayn.
Następnego dnia
Już od kilku dni Zayn nie był, aż tak zdenerwowany. Z piskiem opon zaparkował pod willą Simona. Wyszedł z auta i trzasnął drzwiami. Jeszcze dobrze nie doszedł do wejścia, a jak zawsze miła gospodyni otworzyła mu drzwi.
-Witaj Zayn. - uśmiechnęła się szeroko.
Jej uśmiech był kojący, a głos przyjazny i mimo, że miała wiele lat, można byłoby powiedzieć, że jest jak małe dziecko, swoją twarzą potrafi uszczęśliwić nie jedno stworzenie. Zawsze uczesana w koka i ubrana w kolorowe sukienki.
-Witaj, Carly. - ucałował ją w policzek. - Jest może Simon? - spytał rozglądając się po ogromnym holu.
-W swoim biurze. - powiedziała, łapiąc za poręcz od schodów. - Zaprowadzę Cię.
-Sam trafię. - uśmiechnął się lekko i wbiegł po schodach na górę.
Popchnął drzwi, za którymi siedział siwy "dziadek", rozmawiający przez telefon.
-Zadzwonię później. - oznajmił do słuchawki telefonu, rozłączając się.
-Jak długo mam jeszcze udawać?! - warknął.
-Spokojnie, Zayn. - jak zawsze mówił w pełni opanowany. Sięgnął po kilka kartek, leżących na biurku, przed nim. - Trzy tygodnie. - uśmiechnął się. - Przed tym pójdziecie jeszcze na zakupy i koncert, na którym się pokłócicie.
-Trzy tygodnie?! - chłopak wrzasnął oburzony.
-Tak. Mieliśmy umowę, pamiętasz?
-Na którą się nie godziłem. - wysyczał.
-Och, Zayn. - mężczyzna poklepał go po ramieniu. - Dasz radę, to tylko trzy tygodnie. - pocieszył go.
-Tylko...
Umowa była taka: "Wypromować zespół Little Mix" i dla dziewczyn i dla chłopaków z obydwóch zespołów, było to głupie, ale to nie oni decydowali. Wypadło na Zayn'a i Perrie...
Elizabeth zawsze o tym marzyła. Zajmować się chorym mężczyzną. Nie jest jej, ale ona i tak się cieszy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to wariatka, ale jej to nie przeszkadzało, też tak o sobie sądziła. Szła zadowolona, a ponieważ, że było już po południu, miała ze sobą syrop i łyżeczkę. Zapukała delikatnie do drzwi, ale nie usłyszała jego zachrypniętego głosu. Weszła, rozglądając się. Leżał, skulony i opatulony kołdrą po samą brodę. Wyglądał tak słodko i niewinnie, że mogłaby go schrupać.
Usiadła na krańcu łóżka, przyglądając mu się przez dłuższą chwilę, potem wzrok przeniosła na pokój.
Był jasny, promienny... wszystko można było dostrzec. Cała ściana na przeciwko łóżka, była zastawiona ogromną szafą, po środku z lustrem, dzięki, któremu widziała swoje odbicie. Pod jedną ze ścian znajdowała się duża komoda. Stało na niej wiele zdjęć, ale najbardziej uwagę Elizabeth przykuło te po środku. Tą fotografię zrobili, kiedy ich miłość dopiero kwitła, dwa lata temu. Podczas pocałunku, przytuleni, zjednoczeni...
Zazdrościła im, też chciała mieć drugą połówkę, tę odpowiednią.
Odwróciła się do tyłu. Blondyn już nie spał. Uśmiechnęła się lekko, co odwzajemnił.
-Czas na syrop. - usiadła bliżej niego i zaczęła nalewać lekarstwo na łyżkę.
-Łyżeczka?! - spytał przeraźliwie
-No, tak. - zaśmiała się.
-Proszę daj mi z kieliszka. - usiadł, opierając się o dużą poduszkę. - Boję się łyżeczek.
Dziewczyna wybuchła nieopanowanym śmiechem, tarzając się po podłodze.
____________________________________________________________________
Cześć. Obiecałam sobie, że napiszę do Was przy X rozdziale. Chciałabym wszystkim czytającym tego bloga, serdecznie podziękować. To jest dla mnie naprawdę ważne, że podoba się to Wam.
Ninja
Ugh,
OdpowiedzUsuńkontrakty... Najgorsze ze wszystkiego co możliwe.
Na początku podpisujesz, a potem nie możesz zerwać i ranisz bliskich osób.
Zayn, znasz to?
Lizabeth *.* ( ALE JESTEM MĄDRA! )
Czekam na rozwinięcie ich związku... *.*
Przeczuwam coś i oby się powiodło! ; DD
"Boje sie łyżeczek" Hahaha mocne ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się . Czekam na kolejny rozdział !! (:
Rozdział jak zwykle świetny :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.. kolejne kontrakty grr nie lubię tego.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie z Elą i Liamem.. :D oraz Lucy i Zaynem .;p
Czekam na dalszy ciąg. :D
Marzena.:D
Cium , ściągne od genialnej Alex . Lizabeth *.*
OdpowiedzUsuńuh .
czyli to będzie .
Zucy ? ;> albo Luayn :D hahah .
to pierwsze lepsze .
uh , kontrakt . a on pożąda Lucy . cium . jakie to mniam .
ujawniłaś się Ninja :D
hah .
ale nie do końca .
hym , tak opisałaś jej pokój że normalnie , uh . od razu to widziałam . dokładnie tak jest . wiem o tym...
uh , biedny Liam . ale jest Doktor Elizabeth i będzie miłość . Milordzie .
;D
uh , ,,ludzie myślą że jestem wariatką . ale ja o tym wiem ''
ja wiem ! i ja też jestem , jak już się dowiedziałaś . haha .
dobra kończę te smętne pisanie . masz mnie dość .
szybko rozdział , nie takie długie przerwy no !
kocham !
Twoja Anonimowa ; **